W 75. rocznicę zakatowania przez NKWD – siedemnastu naszych Rodaków z Borysławia – na polskim cmentarzu na Hukowej Górze wmurowano tablice z nazwiskami ofiar. Świadectwo tej zbrodni wciąż przekazywane jest przez byłych oraz obecnych mieszkańców Borysławia. Ich wspomnienia świadczą o ogromnym okrucieństwie i bestialstwie sowieckich funkcjonariuszy.
Żyjący na Kresach Południowo-Wschodnich nasi Rodacy w czasie II wojny światowej przeżyli prawdziwe piekło. Do dzisiaj wiele rodzin nie może otrząsnąć się z tragicznych wspomnień. Gnębieni na początku przez Rosjan, potem Niemców i swoich sąsiadów Ukraińców – wciąż jeszcze rozpamiętują krzywdy i opłakują bliskich, którzy niewinnie ginęli z rąk wojennych oprawców. Każda uroczystość upamiętniająca po latach tragicznie zmarłych Polaków jest dla ich rodzin dramatycznym przeżyciem. W 75. rocznicę zakatowania przez NKWD – siedemnastu naszych Rodaków z Borysławia – na polskim cmentarzu na Hukowej Górze wmurowano tablice z nazwiskami ofiar. Chociaż przez wszystkie powojenne lata mogiła była bezimienna Borysławianie odwiedzali to symboliczne miejsce. Szczególnie rodziny ofiar nigdy nie zapomniały o tragicznej śmierci swoich przodków. Uroczystość poświęcenia tego pomnika zgromadziła wielu Polaków i Ukraińców. Ambasador RP w Kijowie – Henryk Litwin wraz z małżonką Hanną – byli inicjatorami powstania tego upamiętnienia. Na ich prośbę wrocławska fundacja STUDIO WSCHÓD sfinansowała wykonanie symbolicznego krzyża z granitu i tablic z nazwiskami pomordowanych w języku polskim i ukraińskim. Miejsce, w którym stanął ten monument, został uporządkowany dzięki pracy uczniów wałbrzyskich szkół oraz Stowarzyszeniu Przyjaciół Ziemi Drohobyckiej z Wałbrzycha.
O zbrodni jakiej dokonało NKWD przez lata właściwie nie można było mówić, a przynajmniej o jej prawdziwym przebiegu. Radzieckie władze głosiły bowiem fałszywą propagandę, że mieszkańców Borysławia zamordowali Niemcy. Mimo tego Polacy, którzy pozostali w Borysławiu, kultywowali pamięć o ofiarach oraz przekazywali młodszym pokoleniom wiedzę na temat tego, kto tych okrucieństw się dopuścił.
– Jak byłam małym dzieckiem, był tutaj tylko niewielki grób i drewniany krzyż. Mogiła była anonimowa, nikt nie chciał powiedzieć, kto jest tutaj pochowany, że jest to mord NKWD. Była tylko ogólna wiedza, że tu jest pradziadek – opowiada Helena Rojbuł, mieszkanka Borysławia.
Program „Studio Wschód” o tych wydarzeniach można obejrzeć – online tutaj
Miejsce, które do dzisiaj budzi grozę
Jeden z najbardziej okazałych budynków na centralnej ulicy Borysławia stał się w czerwcu 1941 roku miejscem kaźni Polaków i Ukraińców. Do wybuchu wojny mieściła się tutaj Państwowa Szkoła Wiertnicza. Potem w uczniowskich klasach urządzono siedzibę NKWD. W piwnicach przetrzymywano aresztowanych, wśród nich wielu gimnazjalistów. I chociaż w dawnych więziennych murach urządzono muzeum historyczno-krajoznawcze – to miejsce do dzisiaj budzi grozę wśród wielu mieszkańców Borysławia.
– Pierwszego lipca wstąpiły niemieckie wojska do Borysławia, a już drugiego rodzice zaczęli szukać swoich dzieci. I powoli odnaleźli, tak jak drzewo poskładane, 34 osoby. Zebrani ludzie poznali wszystkich zabitych. To była tragedia, specjalne zabójstwo. Twarze były palone wapnem, palce, uszy i nosy odrywane – przypomina tragiczne dni Roman Tarnawski, historyk z ukraińskiego miasta.
Wspomnienia o pomordowanych
Na wyjątkową uroczystość do Borysławia przyjechali bliscy ofiar nie tylko z Ukrainy i Polski, ale również z innych zakątków Europy. Rodzina Smolskich, Polaków mieszkających od wielu lat w Holandii, zawsze kultywowała pamięć o tych tragicznych wydarzeniach i nie mogło zabraknąć ich w lipcu w Borysławiu. Na odsłonięcie tablicy z nazwiskami ofiar stawili się w komplecie.
– To była po prostu 17-letnia dziewczyna, gimnazjalistka. Zajmowała się oczywiście jakimiś tam „wywrotowymi, podziemnymi sprawami”. Podejrzewam, że to był powód, że cała ta grupa harcerzy, przebywająca w kościele na święcie maryjnym, została schwytana. Ponoć byli ostrzeżeni, ale byli patriotami więc tam poszli. Wygarnięto ich stamtąd i zamordowano w okrutny sposób – przybliża sprawę Zofia Smolska, spokrewniona z Marysią Schnabel, którą zamordowało NKWD w 1941 roku.
Lista borysławska
Dokumentowaniem borysławskiej zbrodni zajmuje się od lat Jerzy Pilecki – wrocławianin, redaktor kwartalnika ZIEMIA DROHOBYCKA. W czerwcu 2002 roku opublikował on na łamach tego pisma, pełną listę pomordowanych przez NKWD – Polaków. Spłacił w ten sposób dług swoim kolegom, którzy nie doczekali wolności.
– Najpierw przez prawie rok siedziałem na ulicy Stryjskiej w Drohobyczu, w więzieniu śledczym NKWD. Później „zwiedziłem” Workutę i Azję Środkową, po 6 latach wróciłem do Wałbrzycha. Od tego czasu usiłowałem zapomnieć o tym wszystkim co było. Ale gdy przeszedłem na emeryturę w 1990 roku, przeszłość do mnie wróciła. Uświadomiłem sobie, że brakuje kogoś, kto zająłby się dokumentowaniem losów rozmaitych ofiar wojny z terenu dawnego powiatu drohobyckiego. Poczuwałem się do takiego obowiązku, wobec wielu kolegów z tych ziem. Wtedy zaczęło się zbieranie różnych strzępków informacji, w tym o zbrodniach NKWD –przyznaje Jerzy Pilecki.
Przed zamordowaniem, często niepełnoletnich osób, NKWD torturowało pojmanych w okrutny i bestialski sposób. Żeby ukryć swoje czyny, w siedzibie funkcjonariuszy cały czas grała muzyka, zaś przed wejściem stał traktor, zagłuszający krzyki ofiar.
– Danusia Lekkostajowa, 16 lat miała, piękna dziewczyna, włosy miała jak święta Jadwiga. Kiedy szli z kościoła, te dzieci przepadły, jej ojciec cały czas szukał Danusi. Okazało się, że jego sąsiad wie, gdzie jest to dziecko. Coś nawaliło tam u NKWD. Tam całymi dniami i nocami grała muzyka, a krew aż lała się przez okna, aż wychodziła na ziemię. Ten sąsiad szedł przez korytarz i zobaczył, jak ona klęczy naga. Piersi miała zakryte kolczastym drutem i usta również zadrutowane. Odwróciła głowę, ale była nieświadoma tego, co się z nią dzieje. Ten sąsiad bał się powiedzieć Lekkostajowi o tym. I dopiero, gdy przyszli Niemcy i kazali wyciągnąć ciała, on poszedł do niego i powiedział „Idź i zabierz swoje dziecko, bo już je znalazłeś, ona jest tam – opowiada Halina Klancko, prezes Towarzystwa Kultury Polskiej Ziemi Lwowskiej Oddział w Borysławiu.
Lista zakatowanych Polaków:
Adamowski Bronisław
Frühling Anna – ur. 1984
Gerlach Franciszek – ur. 1905
Grzela Zdzisław – ur. 1925
Grzybowski Bolesław – ur. 1907
Gula Eugeniusz – ur. 1921
Guzikiewicz Kazimierz – ur. 1901
Hroń Edward – ur. 1987
Kozłowski Jerzy – ur. 1921
Lekkostaj Danuta – ur. 1919
Łobaza Edward – ur. 1920
Mróz Alojzy – ur. 1906
Potko Michał – ur. 1911
Schnabel Maria – ur. 1924
Sęk Bolesław – ur. 1920
Sęk Emil – ur. 1924
Tenerewicz Stanisław – ur. 1923
W 1941 roku NKWD dokonało wielu tak zwanych „masakr więziennych”, które miejsce miały na terenach Polski, Litwy, Łotwy czy Estonii, które były okupywane przez Związek Radziecki. W tej sprawie kierownictwo NKWD wydało specjalny rozkaz. Szacuje się, że zamordowano wówczas na Kresach około 35 tys. więźniów politycznych. Mordercy cechowali się szczególnym okrucieństwem, które polegało na wymyślnych torturach, jakie poprzedzały zony ofiar. Więźniom wypalano twarze wapnem, wydłubywano oczy, obcinano nosy, palce i uszy. Kończyny były miażdżone, a sutki wyrywane.
Odcinek można obejrzeć – online tutaj
Więcej w najnowszym odcinku Studia Wschód…
Najnowszy odcinek programu Studio Wschód, pt. „Lista borysławska” został wyemitowany 30 sierpnia o godz. 18 na antenie TVP3 Wrocław. Powtórka nastąpiła dzień później (w środę 31 sierpnia) na tym samym kanale o godz. 21.15. Odcinek jest dostępny również w Internecie, a można go obejrzeć tutaj. Przypominamy ponadto, że reportaże Studia Wschód, można oglądać także w środy na TVP Polonia.