Z wielkimi obawami, ale pełni radości spędziliśmy 16 godzin w busie, aby dotrzeć na przemyślański cmentarz i uporządkować mogiły naszych rodaków. Zmęczonych przywitał nas proboszcz ksiądz Piotr Smółka, niesamowicie ciepły i pozytywny człowiek. Przywitał nas i wygonił do pokoi, abyśmy chwilę odpoczęli.
Nadszedł w końcu moment, że mogliśmy zobaczyć miejsce, w którym mieliśmy pracować. To był szok. Obok całkiem nieźle utrzymanego cmentarza ukraińskiego był las, albo może raczej zaniedbana łąka. Pośród traw znajdowaliśmy pomniki, a na nich polskie nazwiska. Widok był tak smutny, że dzieciaki szybko zabrały się do pracy, trzeba było zrobić kawał roboty. Chłopcy złapali za kosiarki i sekatory, dziewczyny dzielnie im w tym pomagały. Wypada tu wspomnieć jak dużą pomoc otrzymaliśmy od mera Przemyślan pana Ołeksandra Zozuli. Pożyczył nam profesjonalną kosę, piłę motorową i na bieżąco wywożono odpady. Tak wyglądał prawie każdy nasz dzień. Jednak przed wyjazdem mogliśmy być z siebie dumni. Robota, choć nie cała, była wykonana. Piszę niecała, bo z drugiej strony cmentarza odkryliśmy jeszcze jedną polską część, starszą niż ta, którą posprzątaliśmy. To zamierzamy zrobić za rok.
Pokazaliśmy też dzieciakom dużo naszej historii, zwiedziliśmy Olesko, Złoczów, Podhorce i oczywiście Lwów z Cmentarzem Łyczakowskim w pierwszej kolejności.
Chcemy jeszcze raz podziękować wszystkim, którzy nas wsparli przed wyjazdem. Nie sposób Was wszystkich wymienić, ale bez Was ta wyprawa nie byłaby tak owocna. Bez narzędzi, konserw, leków, wsparcia nie wykonalibyśmy aż tyle. Dziękujemy. Wrócimy do Przemyślan za rok, aby uporządkować drugą część cmentarza.
Na cmentarzu w Przemyślanach pracowali harcerze z Legnicy – drużyna KEDYW – pod opieką Anny Ickiewicz i harcmistrza Artur Torbińskiego.