Historia 102-letniego Michała Zołotara, najstarszego polskiego zesłańca w Archangielsku

W trakcie obrony wrześniowej walczył w Pułku Strzelców Kaniowski, po schwytaniu przez sowietów został wysłany transportem do Ostaszkowa i Charkowa, z którego uciekł unikając niechybnej śmierć. Pojmany ponownie został zesłany do łagru Kotłas w rejonie Archangielskim. Mając zaledwie 19 lat został skazany na 18 lat ciężkich prac, co było równoznaczne z wyrokiem śmierci. W trakcie ciężkich robót w morderczym mrozie przy wycinaniu tajgi, pracował mimo połamanych żeber. Historia Zołotara, jest opowieścią człowieka ukazującą hart ducha, niewyobrażalną determinację do przetrwania i ocalenia życia. Jest też hołdem dla wszystkich tych, którzy zginęli z rąk sowieckich oprawców.

Ciekawa opowieść o życiu człowieka, najstarszego Polaka zesłanego na Syberię. Jego losy moją przybliżyć prawdę o losach Sybiraków. Chcąc upamiętnić rodzinę mojego dziadka postanowiłam nazwać mój zespół jego nazwiskiem Zołotar. Nazwa  Zołotar Band to chęć oddania hołdu mojemu dziadkowi Józefowi Zołotar ,zakatowanemu przez sowieckich oprawców na kresach\Iwieniec\ oraz jego bratu Michałowi Zołotarowi, który przeżył katorgę zesłania. Obecnie ma  102 lata i mówi piękną starą polszczyzną.  Michał Zołotar , żołnierz Pułku Strzelców Kaniowskich został schwytany podczas ucieczki z transportu który jechał do Ostaszkowa i Charkowa przez bolszewików i wywieziony na Syberię do gułagu.

Niezmiernie ciekawa postać pod względem osobowości i historycznych faktów. Pamięta do dziś stare pieśni śpiewane na kresach wschodnich i zapomniane , przedwojenne kolędy polskie. Przez wiele lat pisał do mojej rodziny listy  w języku polskim, poprawną polszczyzną. Jednak nie oddawały one całej prawdy z uwagi na sytuację polityczną nie mógł opisać swojej tragedii.  Obecnie w miejscu łagru Polacy postawili pomnik upamiętających  tragedię polskich zesłańców . Michał Zołotar był zaproszony na otwarciu pomnika przez polskiego konsula.  Dziadek stryjeczny był uzdolniony muzycznie i przed wojną śpiewał w chórze junackim w Łomży. W ostatnich latach przygotowywał chór dziecięcy do występu na Festiwalu Kresowym w Polsce, prowadzonym przez Agatę Młynarską.  Jedną z opowieści  jest to że został schwytany przez hitlerowców  i wieziony z grupą żydów miał na szyi krzyżyk i jeden z Niemców zauważył to i zapytał ,,Ty nie jesteś żydem?’’ i pozwolił mu wyskoczyć z transportu.

Pod koniec lat  70-tych lat zostaliśmy z całą rodziną zaproszeni do miasta Kotłas rejon Archangielski nad Morzem Białym. Byliśmy pierwszą rodziną polską, która mogła odwiedzić zesłańca Polaka. Pamiętam jak do domu przyszła liczna grupa Polaków byłych zesłańców . Była to niezmiernie wzruszająca sytuacja dla mnie jako dziecka ponieważ śpiewali polskie pieśni i płakali. Wśród nich byli również polscy oficerowie.

Podczas przebywania w łagrze  pracował ciężko przy budowie kolei transsyberyjskiej  do Workuty. Najwięcej ludzi zginęło przy budowie mostu na rzece Dwinie, pod każdym filarem jest mnóstwo trupów. Pracował również przy wyrębie Tajgi gdzie trzeba było rąbać wielkie drzewa siekierą zimą przy potężnym mrozie. Pracowała w  łagrze młoda Rosjanka, która mu pomagała, przynosząc jedzenie i tym uratowała mu życie. Podrabiając dokumenty w biurze załatwiła mu przeniesienie do lżejszej pracy w brygadzie budowlanej.  To miłość młodej Rosjanki do zesłańca spowodowała uratowanie mu życia.  Wraz z innymi zesłańcami Michał budował dworzec kolejowy i całe miasto Kotłas. W latach 60-tych dziadek mógł wrócić do Polski, lecz był już  żonaty z tą Rosjanką i mieli dwie córeczki.  Zona nie chciała jechać do Polski i mieszkać i Michał pozostał w Rosji do dziś.

Jego losy to niezwykle ciekawy scenariusz do filmu pod względem historycznym. Jak również wzruszająca opowieść o miłości, która uratowała życie.  Jest to ostatnia chwila i okazja do spotkania z prawdziwym  świadkiem wydarzeń ponieważ ma 102 lata i można powiedzieć że jest ostatnim świadkiem historii zesłańca.

 

 

Jest to dla mnie bardzo ważne, ponieważ jest on najstarszym  Polakiem, zesłańcem . Mój stryjeczny dziadek urodził się w 1918 roku  na kresach w byłym województwie Nowogródzkim w pobliżu Iwieńca. Obecnie ma sto lat jest jedynym Polakiem, zesłańcem i mieszkającym nadal na Syberii. Mieszka w Kotłas w rejonie Archangielskim.

 

Jego historia zaczyna się od wstąpienia do tzw. Junaków w mieście Łomża. Należał również do  przedwojennego chóru junackiego w którym śpiewał .Często jeździli po całej Polsce z koncertami oraz brali udział w festiwalach. Opowiadał mi o tym jak było fajnie gdy był młodym i do dziś śpiewa polskie piosenki i wszystkie pamięta. Wówczas miał 19 lat, gdy wybuchła wojna poszedł wraz z Pułkiem Strzelców Kaniowskich szli z Łomży pieszo , walcząc aż doszli do Piotrkowa. Największa bitwa była  pod Pilicą, opowiadał że była straszna. Wszystkich polskich oficerów Sowieci wywozili  na śmierć. Wtedy jeszcze  nikt tego nie wiedział ,żołnierze byli przekonani że jadą walczyć.  Dziadek opowiadał mi, że bardzo chciał do domu i wraz z kolegą uciekli. Gdy pociąg stał w Bieszczadach w Jagodnicy i była mocna ulewa, Sowieci pochowali się to on z kolegą stwierdził że uciekną.  Ucieczka im się udała dlatego że nie patrol nie była taka czujna.  Wszyscy koledzy jego zginęli w Ostaszkowie i Charkowie . Ta ucieczka  uratowała mu życie ale jeszcze wtedy o tym nie wiedział. Niestety   uciekając  zatrzymano go w pobliżu Bugu  a tam były odsyłane transporty na Syberię.  Wskazali na niego palcem ,, a Ty na 18 lat ciężkich robót’’ i tak mając 21 lat dostał wyrok bez sądu. Pamiętam jak babcia opowiadała mi ,że cała rodzina suszyła ziemniaki i wysyłali mu paczki na Syberię i mówiła to dla Michasia. Okazało się że wywieżli go do łagru Kotłas  w rejonie Archangielskim.    Było bardzo ciężko, gdy w surową zimę musiał rąbać tajgę a jedzenia było bardzo mało, kto nie pracuje ten nie je. Zdarzyło się że spadło na niego kawał drzewa i połamał sobie żebro. Niestety nadal pracował z połamanym żebrem, nie była tam opieki medycznej i do dziś ma  krzywo zrośnięte . Pózniej budował kolej transsyberyjską do Workuty a najgorzej był gdy budowali most na rzece Dwinie w Kotłas, tam setki ludzi padało jak kawki. Ten most zbudowany jest na trupach zesłańców. Najmniej odporni byli Litwini bo Polacy trzymali się lepiej w tej męczarni. Pracował w łagrze młoda dziewczyna, która dożywiała Michasia mimo że  drobnej budowy przeżył łagier. Można powiedzieć, że dziewczyna ta  pomogła mu i uratowała mu życie. Załatwiła mu przeniesienie do brygady budowlanej, gdzie było  lepiej i lżej. Budował dworzec kolejowy w Kotłas , całe miasto zostało zbudowany rękami zesłańców a wcześniej był tylko łagier.  Dziewczyna  która uratowała mu życie była panną z dzieckiem  i została jego żoną , urodziła im się córka. W latach 60-tych  dziadek mógł wrócić do Polski lecz jego żona nie chciała jechać do Polski. W ten sposób pozostał tam na zawsze i nigdy nie zobaczył Polski. Bardzo chce zobaczyć ojczyznę ale ma już skończone 100 lat.

 

 

Mówi i pisze po polsku mimo że  nikogo nie ma tam z Polaków.  Pierwszy raz odwiedziłam  go z moją całą rodziną w 1977 roku jako pierwsi Polacy którzy dostali pozwolenie za czasów Breżniewa. Pamiętam gdy przyjechaliśmy  do Kotłas to było wielkie przyjęcie przyszli Polacy zesłańcy, byli oficerowie. Śpiewali pieśni  polskie i płakali a ja jako dziecko dziwiłam się dlaczego oni płaczą i piją wódkę.  Zapytałam się mojego ojca o to a on odpowiedział to przecież były major i pułkownik i żołnierze Polacy.  Była to sensacja w jakimś  sensie dla wszystkich ponieważ przez długie lata dziadek   stryjeczny nie dostawał pozwolenia  abyśmy przyjechali do niego. Nawet  odwiózł nas do samej  Moskwy bo również dostał na to pozwolenie pierwszy raz.  W  2008 roku pojechałam odwiedzić dziadka Zołotara  i  jakie było moje zdziwienie gdy razem na daczy zaśpiewaliśmy polskie stare pieśni. Niestety to ja nie pamiętałam wszystkich zwrotek  a dziadek pamiętał, miałam ze sobą śpiewnik.

Anna Kolasa

Zobacz również:

Tragiczna sytuacja 88-letniej Polki w Białokrynicy na Ukrainie

Wspieraj Studio Wschód i zgarniaj gwarantowane nagrody!

Wsparcie standardowe:

Wpłaty można kierować na konto Fundacji Studio Wschód:

Nr konta: 40 1540 1030 2103 7457 2565 0001 (Bank Ochrony Środowiska)

W tytule prosimy wskazywać cel wpłaty, np. „na akcję Mogiłę pradziada”, „na transport darów”. Można wskazać też konkretną osobę, której zechcą Państwo pomóc. Wtedy nasze ekipa odwiedzi potrzebującego rodaka.

*Otrzymanie nagrody jest możliwe tylko poprzez wspieranie nas przez platformę patronite.pl