Masakra więźniów zakładu karnego w Inowrocławiu rozpoczęła się 23 października 1939 roku, 83 lata temu.
Stojący na czele niemieckich władz okupacyjnych w mieście landrat Otto Hirschfeld otrzymał listę z danymi 65 skazanych na śmierć Polaków tydzień wcześniej. Przetrzymywano ich w inowrocławskim więzieniu, a termin ich egzekucji wyznaczono na 24 października.
Dwa dni wcześniej jednak landrat gościł u ziemianina Hansa Jahnza w Palczynie na biesiadzie. W godzinach nocnych spity Hirschfeld oświadczył, że „(…) teraz pojedziemy strzelać Polaków.” W więzieniu kazał Polakom ustawić się w rzędzie, każdego z osobna dokładnie oglądając i wyrokując „rozstrzelać” lub „odprowadzić.”
Polaków rozstrzeliwano na tylnym podwórzu zakładu karnego. Hirschfeld wraz z Jahnzem, wciąż pod wpływem, jakąś część egzekucji przeprowadzili osobiście. Jedną z ofiar, działacza związkowego Stanisława Kiełbasiewicza, Jahnz przed śmiercią oskalpował scyzorykiem.
Dozorca więzienny, ze względu na szaleńcze tempo egzekucji, nie nadążał ze skreślaniem nazwisk na liście. Gdy nastał ranek, dozorcy musieli sprawdzać w celach, kto przeżył. Zwłoki ofiar zakopano tuż za więzieniem, w rowach przeciwlotniczych.
Tej nocy zginęło w sumie 56 Polaków przetrzymywanych w więzieniu w Inowrocławiu, 20 z nich nie figurowało na liście.
Zobacz również: