Rzeczpospolitą Obojga Narodów kojarzymy obecnie powszechnie z okresem unii polsko-litewskich, królami elekcyjnymi, budowaniem europejskiej potęgi od morza do morza, szlacheckimi przywilejami oraz niekończącymi się niemalże wojnami ze wszystkimi możliwymi sąsiadami, a nawet i własnymi krajanami w postaci Kozaków czy rokoszan.
Wynika to z prozaicznego powodu – tego typu wiedza jest nam wpajana na etapie szkolnictwa obowiązkowego i większości ludzi choć część z niej pozostaje w zasobie pamięci. Kompletnie przy tym pomijana jest jednak niestety płaszczyzna życia społecznego w Rzeczypospolitej, a i tutaj można znaleźć intrygujące historie rodów, romansów i wątpliwej jasności zgonów oraz związane z nimi plotki. Jedną z nich są losy Zofii Opalińskiej, która do annałów historii przeszła wraz ze swoim przezwiskiem „Laszki diablicy”.
Urodzona około roku 1620 Zofia pochodziła ze znaczącej wielkopolskiej rodziny szlacheckiej Opalińskich herbu Łodzia. Jej rodzicami byli wojewoda poznański Piotr, weteran wyprawy Władysława IV na Moskwę oraz bitwy pod Chocimiem, i Zofia Kostczanka. Poprzez matkę była spokrewniona z polskim świętym, Stanisławem Kostką. Także rodzeństwo Zofii odcisnęło swój ślad na kartach historii Polski. Jej najstarszy brat, Krzysztof, pełnił funkcję wojewody poznańskiego i był jednym z przywódców opozycji magnackiej przeciwko Wazom; to właśnie on na samym początku potopu latem 1655 roku oddał Wielkopolskę pod władanie szwedzkie. Z kolei starszy brat, Łukasz, był marszałkiem nadwornym koronnym za panowania Jana Kazimierza, marszałkiem sejmu zwyczajnego w 1638 roku, a także poetą, teoretykiem literatury i pisarzem politycznym. Opalińscy są podręcznikowym więc przykładem XVII-wiecznej rodziny magnackiej lokującej się na przeróżnych stanowiskach państwowych i samorządowych i mającej w ten sposób wpływ na losy państwa.
Zofia za to zasłynęła wśród sobie współczesnych z urody, ale także i dumy rodowej oraz wynikającej z niej wysokich standardów. Znany jest przypadek, gdy odmówiła szlachcicowi o nazwisku Strzałkowski wspólnego tańca, gdyż służył on u jej brata. Nie uszło to absolutnie uwadze Krzysztofa, u którego zamieszała w wieku 19 lat po śmierci ich rodziców i który odtąd był głową rodu. W listach pisał o swojej siostrze, że pycha „w niej jest tak sroga, że większa być nie może.” Pyszność ta odzwierciedlona była w jej poczuciu stylu i ekstrawagancji, peruki zaczynała nosić jeszcze gdy na dobre nie weszły one do powszechnej szlacheckiej mody, o jej flirtach krążyły plotki wśród stanu uprzywilejowanego. Pewna swojej wartości, odpychała kolejnych kandydatów na męża przez swoją zarozumiałość i wysoko postawioną poprzeczkę na rynku matrymonialnym. Odrzuciła między innymi oświadczyny pomorskiego magnata Ludwika Wejhera. Jak na ironię, to właśnie Wejher ze wszystkich jej zalotników i małżonków zdobył prawdopodobnie największą ponadczasową sławę – został zgodnie z historyczną prawdą wymieniony przez Henryka Sienkiewicza w „Ogniem i mieczem” jako dowódca obrony Zamościa przed Kozakami Chmielnickiego, pod swoją komendą miał wówczas chorągiew literackiego Jana Skrzetuskiego.
Po kolejnych odmowach zamążpójścia Krzysztof Opaliński zaczął się coraz bardziej niepokoić o los swojej siostry, tak długo pozostającej w stanie panieńskim. Narzekał, że swoim zwlekaniem odstraszała ludzi, rozważał nawet oddanie jej do zakonu. Rodzina, w nadziejach na łatwiejsze znalezienie jej męża, zaczęła nawet zabierać Zofię na sejmy. Wkrótce jednak los sam znalazł dla niej małżonka dokładnie takiego formatu, jakiego Zofia była pewna, że potrzebowała. Hetman wielki koronny Stanisław Koniecpolski, kasztelan krakowski i senator, jeden z największych kresowych magnatów, opromieniony chwałą wielkich zwycięstw pod Martynowem, Trzcianą i Ochmatowem, owdowiał w 1645 roku. Wówczas, 25-letnia Opalińska zdecydowała się w końcu na zamążpójście i oddała hetmanowi swoją rękę. Mogłoby się wydawać niezręcznym, że panna młoda była w wieku Aleksandra, syna swojego przyszłego męża, lecz już wówczas nie uważano tego za przeszkodę w zawarciu małżeństwa. Tak więc 16 stycznia 1646 roku Zofia poślubiła Koniecpolskiego.
Mimo znacznej różnicy wieku (hetman liczył sobie 55 wiosen) małżeństwo to uchodziło za udane i szczęśliwe. Z pewnością zadowolony z niego był Krzysztof Opaliński, który nie dość że finalnie wydał siostrę za mąż, to jeszcze za jednego z największych wodzów w dotychczasowej historii Rzeczypospolitej. Z nieukrywaną satysfakcją twierdził, że Koniecpolski „niesłychanie z żony kontent, nie tylko mnie, ale wszystkim przyjaciołom w bród w listach opowiada.” Ich szczęściu nie było jednak dane trwać długo. Hetman niespodziewanie zmarł w swojej siedzibie w galicyjskich Brodach 11 marca tegoż roku, zaledwie dwa miesiące po ślubie. Przyczyną zgonu mogła być dotkliwa choroba nerek, która u Koniecpolskiego rozwinęła się przez pobyt w niewoli osmańskiej, choć spekuluje się także, że miał umrzeć od przedawkowania afrodyzjaku – środka na potencję. Pikanterii dodaje fakt, że poufne listy krążące wówczas w rodzinie Opalińskich zdają się potwierdzać tę plotkę.
Zofia po tak nagłej stracie męża pogrążyła się w nieopisanej żałobie. Podupadła na zdrowiu, osłabiona notorycznie mdlała, nie była nawet w stanie brać udziału w uroczystościach na pogrzebie Koniecpolskiego. W rozpaczy sama zaczęła rozważać wstąpienie do zakonu i nawet przez jakiś czas przeniosła się wraz ze skromną służbą do klasztoru w Jarosławiu. Zaś gdy upłynął jej okres żałoby po przedwcześnie straconym małżonku, do jej ręki zaczęli pojawiać się nowi kandydaci. Jednak wciąż zrozpaczona Opalińska nie zamierzała akceptować ich oświadczyn. Dopiero w lutym 1651 roku, prawie pięć lat po śmierci pierwszego męża, wyszła ponownie za mąż, tym razem za także owdowiałego księcia Samuela Karola Koreckiego. Jako ostatni przedstawiciel rodu kniaziów Koreckich herbu Pogoń Litewska, wywodzącego się od Giedymina, był dziedzicem olbrzymiej fortuny. Już w 1647 roku oświadczał się Zofii, ale wówczas nie chciała go ona nawet widzieć. O mariażu dwóch tak potężnych rodów magnackich głośno było w całym kraju, na ślub w Rytwinie oprócz Opalińskich zjawili się Radziwiłłowie, Czartoryscy, Chlebowicze i Jelcowie.
Niestety i tym razem los nie był łaskawy dla małżeństwa Zofii. Korecki bowiem zataił przed nią swój fatalny stan zdrowia. Jako rotmistrz husarski brał udział w bitwie z Kozakami i Tatarami pod Zborowem w 1649 roku, gdzie też został ranny. Przez lata rana ta nigdy nie zagoiła się dobrze i wkrótce się otwarła, Samuel już podczas ślubu był w ciężkim stanie i zemdlał, lecz nadal ukrywał prawdę przed małżonką, nie chcąc jej martwić. Śmierć księcia 12 lutego, sześć dni po ślubie, wstrząsnęła opinią publiczną, tym bardziej, że Korecki z pierwszego małżeństwa także nie miał dzieci i wraz z jego odejściem ród wygasł. Wtedy właśnie zaczęto uważać Zofię za „kobietę fatalną” – miała być narzędziem diabła, przynoszącym szybką i nieuchronną śmierć mężczyznom których wybiera, czarownicą, która zabija swoje ofiary pocałunkiem na ślubnym kobiercu. Wyobrażenie to najwyraźniej stało się powszechne w Rzeczypospolitej, gdyż przeszło ono nawet do ruskich i litewskich pieśni ludowych i to zapewne właśnie stamtąd pochodzi określenie „Laszki diablicy”.
Nagła strata obydwu małżonków oraz wynikające z niej społeczne piętno „mężobójczyni” prawdopodobnie tak silnie odcisnęły się na psychice Zofii, że trzeci raz za mąż już nie wyszła. Pomimo powszechnych w XIX wieku podań o jej jakoby pobożnej reszcie życia, nie wstąpiła ona po drugim owdowieniu do klasztoru. Zofia Opalińska primo voto Koniecpolska, secundo voto Korecka zmarła bezdzietnie w 1657 roku, prawdopodobnie nie dożywszy 40 roku życia.
Zobacz również: