W dniach 8-18 lipca grupa młodzieży z gimnazjum w Krynicznie, gm.Wisznia Mała, ponownie udała się na cmentarz w Łopatynie oraz w Szczurowicach. W roku ubiegłym rozpoczęliśmy porządkowanie grobów, jednak ogrom pracy przerósł nasze możliwości, stąd decyzja, że również w tym roku przyjedziemy do tej samej miejscowości.
Niemal w niezmienionym składzie wróciliśmy do Łopatynia. Jakże wielkie było nasze zdziwienie, gdy w miejsce dziurawych ulic zastaliśmy piękne, wyasfaltowane drogi, ozdobione kwiatami chodniki, na niektórych domach pojawiły się nowe tabliczki z nazwami ulic. Było to dla wielkie, pozytywne zaskoczenie. Również w kościele postępują prace remontowe, na cmentarzu odnawiany jest pomnik poświęcony poległym w I wojnie światowej. Kiedy udaliśmy się na cmentarz, zauważyliśmy, że wiele grobów ukraińskich zmieniło swój wygląd na korzyść: odmalowane pomniki, ogrodzenia, w wielu miejscach wykoszona trawa… Czyżby zadziałał nasz przykład?
Na miejscu przyjął nas ksiądz Stanisław Majkrzak, który w Łopatynie przebywa dopiero od dwóch miesięcy, ale widać, że jest bardzo zaangażowany w życie na Ukrainie i chętnie służył nam pomocą.
Przez pierwsze dni zajęliśmy się grobami, które porządkowaliśmy w roku ubiegłym – pomimo że w ubiegłym roku zostawiliśmy je wyczyszczone, na mogiłach znowu wyrosły krzewy i chwasty; praca była jednak już o wiele łatwiejsza. Kolejne dni poświęciliśmy na przywracanie pamięci nowym grobom, które odnaleźliśmy wśród zarośli. Prace te wymagały wielkiego zaangażowania, ponieważ większa część cmentarza, na którym znajdują się mogiły polskie, jest zadrzewiona, a to powoduje, że z każdym rokiem wysiewają się liczne młode drzewa, niszcząc to, co pozostało. Niestety na wielu pomnikach nie można odczytać napisów i trudno ocenić, czy są to mogiły polskie, ukraińskie, a może niemieckie…
Udało nam się spotkać z trzema ostatnimi Polkami, żyjącymi w Łopatynie: panią Marią, Bronią i Stasią. Widać było wielkie wzruszenie na ich twarzach, kiedy słyszały polską mowę. Chętnie opowiadały o swoich rodzinach: rodzicach, dzieciach, wnukach. O czasie powojennym mówiły natomiast niechętnie, jakby chciały te lata zamknąć w niepamięci.
Podczas pobytu zorganizowaliśmy również wycieczki śladami naszych przodków. Zwiedziliśmy Żółkiew i Lwów.
Co skłoniło młodzież do kontynuowania działań związanych z akcją „Mogiłę pradziada ocal od zapomnienia” i ponownego przyjazdu na Ukrainę? Jak sami mówią głównym bodźcem jest chęć przywracania pamięci o naszych przodkach, możliwość poznania historii z bliska, odkrywanie czegoś nowego, możliwość poznania kultury innego kraju. Dla kilku osób to okazja do poznania miejsc, czy rejonów skąd pochodzą ich własne rodziny: dziadkowie, prababcie. Sama Ukraina jak jej mieszkańcy pozytywnie nas zaskoczyli; często uczniowie powtarzali: „na Ukrainie najbardziej podobało mi się to, że ludzie są przyjaźnie nastawieni i na wszystko mają czas”.
Paweł, jeden z uczestników, tak ocenił wyjazd:
„Pierwszy raz na Ukrainę przyjechałem w roku 2016. Myślałem, ze warunki mieszkalne będą bardzo ciężkie, a ludzie będą mało tolerancyjni. Jednak okazało się, że ludzie są mili i przyjęli nas z otwartymi ramionami. Zaskoczyła mnie kultura obyczajowa ludności ukraińskiej.
Do powrotu do Łopatynia skłoniło mnie to, że mogę tu poznawać żywą historię Polski i spotkać się z ludźmi, którymi poznałem rok wcześniej. Cieszę się, ze tym razem mogłem również poznać naszych rodaków, którzy nadal tu mieszkają.
Podczas prowadzonych przez nas prac porządkowych na cmentarzu w Łopatyniu, podobało mi się, ze nie pracowaliśmy sami, lecz sprzątaliśmy wraz z miejscową młodzieżą. Wspólnie odnajdowaliśmy zarośnięte, zapomniane groby.
Oprócz ciężkiej pracy mieliśmy także okazję zwiedzić kilka ważnych miejsc, między innymi piękne miasto Lwów.
Ogólnie wyjazd bardzo mi się podobał. Uważam, że każdy polski patriota powinien choć raz w życiu przyjechać na Ukrainę , odwiedzić cmentarz Orląt Lwowskich i oddać cześć Polakom.”
Krzysiek dodał:
„Chociaż praca polegała czasami na prostych czynnościach: myciu płyt nagrobkowych, odnawianiu napisów, czy zamiataniu nagrobków, czasami była to wytężona, wyczerpująca praca fizyczna polegająca na karczowaniu młodych drzew, krzewów, wykopywaniu chwastów, to z całą pewnością mogę powiedzieć, że przyniosła ona nie tylko efekty widoczne gołym okiem. Chyba największe znaczenie ma dla mnie satysfakcja, jaką odczuwam z wkładu w dbanie o pamięć o dawnych polskich Kresach.”
Anna Gabryszewska-Konieczny
Opiekun grupy