Studio Wschód: Opolanie dla Nadwórnej

You are currently viewing Studio Wschód: Opolanie dla Nadwórnej

Do Nadwórnej, miasta położonego u podnóża Karpat w dawnym województwie stanisławowskim, dociera wielu naszych rodaków. To najczęściej potomkowie tych, którzy od wieków żyli na tym skrawku Pokucia i byli świadkami wielkiej historii, jaka przetoczyła się przez te ziemię. Choć dziś w Nadwórnej niewiele jest śladów polskości, to byli mieszkańcy tej miejscowości nie zapominają o rodzinnej ziemi.

Właśnie o Nadwórnej traktuje najnowszy odcinek programu Studio Wschód, który dostępny jest już w Internecie. Przypominamy, że reportaże emitowane są w programie TVP Polonia w środy o godz. 18.25 (premiera) oraz w TVP3 Wrocław we wtorki o godz. 18 (sześć dni po premierze). Ponadto powtórki Studia Wschód ukazują się w środy o godz. 00.10 i 7.00 (TVP Polonia), a także w niedzielę o godz. 10.48 (TVP3 Wrocław).

Przez Nadwórną przetoczyła się wielka historia. Po słynnym hrabiowskim rodzie Kuropatów, który panował tutaj przez ponad 200 lat, pozostały jedynie ruiny zamku w Pniewach i legenda o największej warowni na Pokuciu, która nie poddała się ani Tatarom, ani Kozakom dowodzonym przez Bohdana Chmielnickiego. Najstarszą budowlą jest rzymskokatolicki kościół, który niedawno obchodził 400 lat swojego istnienia. Przez wieki skupiał wokół siebie naszych rodaków, którzy do wybuchu II wojny światowej stanowili tutaj większość. W 1945 roku musieli wyjechać. Osiedlili się na Śląsku Opolskim, w okolicach Prudnika. Ich potomkowie nie zapomnieli o ziemi swoich przodków. Od lat zapraszają uczniów nadwórniańskich szkół na Opolszczyznę, w ramach projektu „Dzieci bez granic”. Delegacja z Prudnika kilka razy w roku gości w Nadwórnej. Szczególnie w okolicach Świąt Bożego Narodzenia dzieci czekają na prezenty z Polski.

Wracam myślami tutaj i zawsze jadę z wielką radością. I gdyby mi powiedzieli „słuchaj Wanda, masz pół godziny, pakujesz się i jedziesz do Nadwórnej, to od razu jadę. To jest jednak moje miasto, tutaj czuję się najlepiej, tutaj są moje dzieciaki  przyznaje Wanda Jakimko, nauczycielka z Moszczanki koło Prudnika.

Młodzież z nadwórniańskich szkół bardzo zżyła się z przyjaciółmi, których poznała podczas pobytów w Polsce. Uczniowie przyznają nawet, że część z nich płacze podczas pożegnań, bo chcieliby na dłużej zostać w Prudniku, który zawsze czeka na nich z gościną.

Co roku w tym opolskim mieście, jak i w pobliskich wsiach, zbierane są dary, które następnie zawożone są do Nadwórnej. Już na miejscu robione są paczki dla rodaków. Trafiają one później zarówno do najmłodszych, jak i dla dorosłych, którzy często są w potrzebie.

Życzę Wam wszystkiego najlepszego. Bardzo dziękuję Wam. Ja zawsze będę mamusią dla wszystkich ludzi, którzy tutaj mieszkająMój Leopold bardzo kochał ludzi. Był Polakiem, miał wszystkie dokumenty. Wtedy nie można było w ten sposób, trzeba było mówić, że jest się Ukraińcem. I było tylko dwoje Polaków na całą Nadwórną. Tak było napisane w dokumentach i każdy to wiedział mówi Nina Korytan, mieszkanka Nadwórnej, która „użycza” swojego domu na potrzeby przechowania i posegregowania darów z Polski.

Oglądaj odcinek „Opolanie dla Nadwórnej” w Internecie

Polaków w Nadwórnej jest coraz mniej. Szczególnie brakuje tych najstarszych, dzięki którym polskość na tych ziemiach się odradzała. Najstarsze pokolenie powoli już odchodzi. Przetrwali oni czasy komunistyczne, gdy wszystkie kościoły wokół były zamknięte. Polacy z Nadwórnej musieli jeździć wtedy aż do Lwowa.

My zawsze trzymaliśmy się katolickiej wiary i wokół wiedzieli, że my jesteśmy Polakami. Babcia uczyła języka ojczystego, a święta zawsze obchodziliśmy po polsku. Nigdy nie wstydziliśmy się naszej narodowości.  mówi Antonina Niwińska-Demian z Nadwórnej.

Rodacy apelują przede wszystkim o to, by nie zapominać o nich i odwiedzać. Zwłaszcza, że los Polaków na Kresach był wyjątkowo trudny. I dzisiaj mieszkańcy dawnych ziem Rzeczpospolitej mają niełatwo. Dlatego też spotkania z macierzą sprawiają im niezwykle dużo radości.

Kamera Studia Wschód dotarła również do pobliskiej Pasiecznej. Animatorem współpracy z Polską jest wicedyrektor tutejszej szkoły Roman Sadruk, znany muzykant i nauczyciel geografii. Swoją miłość do małej ojczyzny potrafi przekazać uczniom. Wspomina on również historię związaną z tutejszą szkołą.

Starsi ludzie mówią, że lekcje w tej szkole zaczynały się od odśpiewania pieśni „Kiedy ranne wstają zorze” wspomina Roman Sadruk.

Więcej w programie…