Program realizowany w dwóch niewielkich miejscowościach w okolicy Kijowa, które od pierwszych godzin rosyjskie agresji na Ukrainę, były atakowane i dotkliwie niszczone.
W odróżnieniu od miasteczek położonych wokół stolicy, wsie były narażone na większe okrucieństwo, ponieważ nie powstała tam samoobrona, a napastnicy zrobili na podwórkach mieszkańców swoje bazy. Wokół Kijowa istnieją wsie, które już na początku rosyjskiej agresji, zostały zrujnowane i spalone. . W położonej niedaleko Borodianki – Andrejewce, przy głównej ulicy nie zachował się w całości ani jeden dom. Mieszkańcy uciekali stąd w popłochu. Ci, którzy nie wyjechali, przeżyli koszmar.
Ponad miesiąc mieszkali z Rosjanami. Okupanci najczęściej zajmowali przydomowe piwnice i pomieszczenia gospodarcze, usuwali z domów lokatorów, terroryzowali ludność, budzili postrach. Zdarzały się wypadki zabierania Ukraińców do rosyjskiej niewoli. Z Andrejewki trzech mężczyzn zostało wywiezionych na Białoruś, a potem do Rosji. Jeden z nich wrócił, wymieniony na rosyjskiego żołnierza. Kiedy napastnicy zaczęli być wypierani przez żołnierzy ukrainskiej armii zniszczyli wszystko, co napotkali na swojej drodze. Tak również było w Moszczunie koło Hostomela. Ta otoczona lasami uzdrowiskowa miejscowość, położona niedaleko wojskowego lotniska, była narażona na bombardowania od pierwszego dnia wojny.
Samoloty krążące tuż nad chatami budziły strach. Po dziesięciu dniach wojny zarządzono powszechną ewakuację wsi, ale wiele ludzi nie wyjechało, ponieważ ich domy, chociaż bez okien i drzwi, ale jeszcze stały. W drugiej połowie marca zburzono wszystko. Dzisiaj wieś praktycznie nie istnieje. Domów nie ma, ale w zakamarkach ruin mieszkają ludzie. Chociaż pomoc humanitarna dociera tu rzadziej niż do większych miast , nikt nie zamierza stąd wyjeżdżać. Ludzie czekają na jakiekolwiek wsparcie, ale chcą pozostać na swojej ziemi.
Mówi o tym ksiądz Mikołaj Wizer – kapelan wojskowy, którego dom został również zniszczony. Mówi o stanie ducha mieszkańców Moszczuna, którzy są przywiązani do swojej ojcowizny i i gdyby Rosjanie , chcieliby ich wysłać nawet na Sołowki, jak to w historii bywało – powrócą, bo to ich rodzinna ziemia.
Zobacz również: