W lipcu grupa 4 młodych wolontariuszy wraz z nauczycielami wyjechała na Ukrainę, aby porządkować zabytkowy polski cmentarz. Celem naszej wyprawy była nekropolia w Kołomyi – mieście położonym w obwodzie iwanofrankowskim (dawniej stanisławowskim).
Podczas tegorocznego pobytu na Ukrainie uczniowie mieli możliwość poznania miasta, w którym przebywali, zwiedzania okolicznych atrakcji turystycznych: Jaremczy, Bukovela, miasta Stanisławów, a także Podola i Kamieńca Podolskiego.
Dotarliśmy do dawnego krańca Rzeczypospolitej. Wielkim przeżyciem było zwiedzanie Twierdzy w Kamieńcu Podolskim – tam, gdzie „zginął Wołodyjowski, Hektor Kamieniecki, pierwszy żołnierz Rzeczypospolitej” (H. Sienkiewicz, „Pan Wołodyjowski”).
W drodze powrotnej do Polski, grupa na kilka godzin zatrzymała się we Lwowie, zwiedzając stare centrum oraz Cmentarz Orląt Lwowskich.
Wrocławskimi wolontariuszami byli uczniowie: Aleksandra Bednarz, Aleksandra Niemiec, Oliwia Paszkowska, Krystian Matras, a opiekunami, nauczyciele: Halina Dudek i Anna Chojnowska z Gimnazjum nr 24 im. Janusza Korczaka we Wrocławiu.
Relacja Oliwii i Krystiana, Oli i Aleksandry:
W akcji „Mogiłę pradziada ocal od zapomnienia” moja szkoła uczestniczyła po raz kolejny. W tym roku odbywała się w dniach 2-12 lipca. Na wstępie dowiedzieliśmy się, że będzie czekała nas ciężka praca przy renowacji cmentarza w Kołomyi, a warunki mogą nie być najlepsze. 2 lipca pełni sił i zapału byliśmy gotowi do wyjazdu. Rodziny, u których mieszkaliśmy w Kołomyi dokładały wszelkich starań, aby było nam jak najlepiej. Kiedy w poniedziałek rano pojawiliśmy się na cmentarzu, byliśmy zdziwieni, w jakim stanie znajduje się to miejsce. Już wtedy wiedzieliśmy ile trudu musimy włożyć, aby doprowadzić ten cmentarz do normalności. Nie było czasu na załamywanie rąk i poddawanie się. Widoczne efekty dodawały nam motywacji do pracy. Jednak nie żyliśmy tylko pracą, mieliśmy tam sporo czasu wolnego i dużo zwiedzaliśmy.
Uważam, że warto było pojechać na Kresy, ponieważ mogliśmy zobaczyć inny kraj oraz poznać nową kulturę. Poznaliśmy też nowych ludzi, często bardzo życzliwych.
…
Spędziliśmy kilkanaście godzin w podróży, abyśmy mogli przekroczyć granicę. O przejechaniu bramek odnieśliśmy wrażenie, że cofnęliśmy się w czasie, kilkanaście lat wstecz. Mieliśmy wrażenie, że wkraczamy do komunistycznej Polski. Natomiast, kiedy dojechaliśmy do celu – Kołomyi, gdzie pracowaliśmy ku chwale poległych i naszej ojczyzny, poznaliśmy wielu dobrych, ciepłych i wspaniałych ludzi, z którymi utrzymujemy kontakt do dzisiaj, a którzy zaoferowali nam gościnę.
Nasze dni upływały na pracy na polskim cmentarzu: skosiliśmy chaszcze, pozbawiliśmy ziemię chwastów, a grobowce, zielonego mchu. Chyba najtrudniej było nam się przełamać i pogodzić z miejscem, gdzie spędzaliśmy kilka godzin dziennie. Na początku nie akceptowaliśmy tego, gdzie tak naprawdę jesteśmy, lecz z dnia na dzień przestawaliśmy się bać otoczenia i nie stanowiło to dla nas większego problemu. Wiedzieliśmy, że wypełniamy swój patriotyczny obowiązek. Niestety prawdą jest, że nie udało nam się uprzątnąć całej długości i szerokości cmentarza, lecz i tak bardzo dużo zrobiliśmy. Byliśmy i jesteśmy dumni z naszej pracy.
Ostatnim punktem, a zarazem dniem wyjazdu, była wycieczka do Lwowa, gdzie mieliśmy okazję przejść się i zobaczyć Cmentarz Orląt Lwowskich. Uwieńczeniem całego wyjazdu było zwiedzanie starego miasta.
Uważam, że decyzja, którą podjęliśmy o wyjeździe była słuszna. Przywieźliśmy stamtąd wspaniałe wspomnienia, a wyjechaliśmy z poczuciem, że zrobiliśmy coś naprawdę bardzo dobrego. Miejmy nadzieję, że wrócimy tam za rok, a to czego tam dokonaliśmy nie zostanie zniszczone…