Żołnierze BCh dokonali w nocy z 12 na 13 maja 1943 roku ataku na niemiecki wojskowy pociąg urlopowy pomiędzy Puławami a Gołębiem, zabijając lub raniąc kilkudziesięciu Niemców.
Około 50 żołnierzy Batalionów Chłopskich, dowodzonych przez Zygmunta Kozaka, dysponowało jednym karabinem maszynowym i paroma pistoletami maszynowymi – sten, a także bronią krótką. Celem było przede wszystkim zdobycie broni na żołnierzach i oficerach jadących pociągiem od strony Dęblina.
Żołnierze Batalionów Chłopskich zostali podzieleni na drużyny, z których każda miała atakować osobny wagon i to tylko z jednej strony torów. Po ich drugiej stronie znajdowała się jedna drużyna z erkaemem, która miała uniemożliwić Niemcom ucieczkę.
Nadjeżdżający w nocy od strony Dęblina pociąg został zatrzymany przez partyzantów w zamierzonym miejscu w lesie. Z hamującego składu Niemcy otworzyli na oślep ogień z karabinu maszynowego. Polacy oddali strzały ponad pociągiem, co spowodowało wstrzymanie ognia po stronie niemieckiej. Niemcy zostali wezwani do opuszczenia pociągu i zostawienia w nim broni. Widząc, że Polacy znajdują się tylko po jednej stronie składu, żołnierze niemieccy zaczęli wysiadać na drugą stronę. Tam otworzyła do nich z karabinu maszynowego ogień pozostawiona w tym celu drużyna. Niemcy w panice cofnęli się do wagonów i zaczęli bezładnie strzelać i obrzucać Polaków granatami. Żołnierze Batalionów Chłopskich odpowiedzieli ogniem, co było o tyle ułatwione, że wagony były cały czas oświetlone. Wobec takiego obrotu sprawy maszynista ruszył i zaczął uciekać, ciągle ostrzeliwanym pociągiem, w kierunku Puław.
W wyniku akcji zginęło lub zostało rannych kilkudziesięciu Niemców, którzy zostali przetransportowani do szpitali w Puławach i Lublinie. Pociąg nadawał się do kapitalnego remontu. Jeden z Polaków został lekko ranny odłamkami granatu. Żołnierze Batalionów Chłopskich nie zrealizowali zakładanego celu, to jest zdobycia broni.