Znów dotarliśmy do Jampola na kraniec Kresów, ziemię Pana Wołodyjowskiego i rodu Zamojskich. Stanicy która przez wieki stanowiła bramę Rzeczypospolitej. W Jampolu wykonaliśmy pracę, w Mohylowie Podolskim dokumentacje. Odwiedziliśmy Panią Bronię, strażniczkę tej części Podola. Byliśmy w mołdawskiej Soroce i nadmorskiej Odessie, gdzie do dziś jest wiele znaków polskości. O wszystkim co nas spotkało przeczytają Państwo w poniższej relacji.
Minęło 10 lat odkąd po raz pierwszy akcja ,,Mogiłę pradziada ocal od zapomnienia” wyruszyła na dawne Kresy Wschodnie. Przez dekadę udało się wykonać wiele przełomów w mentalności i wychowaniu młodych mieszkańców Dolnego Śląska. Pokolenie naszych dziadków które po II wojnie światowej zostało wypędzone z ojczystych ziem do zachodniej części kraju na „ziemie odzyskane”, przez dekady nie mogło mówić o swych domach i dzieciństwie, które zostały starte w proch przez wybuch II wojny światowej, szereg ludobójstw i okrucieństw które dotknęły Polaków żyjących na dawnych województwach wschodnich I i II RP. W okresie PRL pamięć i tożsamość o 700-letniej egzystencji Polaków na wschodzie miały bezpowrotnie odejść w zapomnienie. Jednak człowiek jako istota rozumna w różnym okresie swego życia będzie chciał się dowiedzieć skąd pochodzą jego przodkowie przy rzuceniu przy tym małej śnieżki można wywołać całą lawinę. W taki sposób od małej grupy zapaleńców przechodzimy do kilkudziesięciu, setek i ponad tysiąca wolontariuszy, w większości osób młodych, którzy bez strachu i kompleksów wyruszyli na ziemię swych pradziadów, gdzie uratowali 150 zapomnianych polskich cmentarzy.
Wszystko to zapoczątkowała Redaktor programu „Wschód”, dawnego Studia Wschód Grażyna Orłowska-Sondej, która jeszcze na długo przed powstaniem akcji w 1999 roku uratowała ze swą ekipą telewizyjną przy wsparciu samorządowców i parlamentarzystów zabytkowy cmentarz w Kołomyi, który miał zostać zlikwidowany. Młodzież w ciągu całego roku szkolnego żmudnie kwestowała, organizowała festyny, wydarzenia, zbierała dary dla Rodaków i znicze by móc w lipcu wyruszyć ratować mogiły pradziadów. Każde dolnośląskie dziecko na ten cel oddaje symboliczną jedną złotówkę, co przy 150 tysiącach dzieci daje duży efekt. Przy oddolnej organizacji i szczypcie odgórnego wsparcia 8 lipca miała miejsce kulminacja całorocznych starań. Wyruszyliśmy na Kresy!
Założyciel i główny koordynator akcji ,,Mogiłę pradziada ocal od zapomnienia, Prezes fundacji Studio Wschód – Grażyna Orłowska-Sondej
Tradycją jest wspólna odprawa i wyjazd zwartym konwojem z Wrocławia na wschód. W tym roku przybył minister Andrzej Dera z ramienia Kancelarii Prezydenta RP Andrzeja Dudy, który nie tylko pożegnał wolontariuszy ale i osobiście pojechał razem pracować z wolontariuszami. Został przez niego odczytany list Prezydenta do wolontariuszy.
Wolontariuszy żegnał Cezary Przybylski – Marszałek województwa dolnośląskiego.
Praktycznie od początku akcji jest z nami Międzynarodowy Rajd Katyński, który zawsze wyrusza na czele naszego kresowego konwoju. W imieniu motocyklistów głos zabrał Michał Szeliga.
Niech nikogo nie zmylą pozory, że nasza akcja jest skierowana tylko do uczniów i studentów. Fakt stanowią oni główną siłę napędową i walor edukacyjny jest skierowany do najmłodszych. Na zdjęciu najstarszy wolontariusz naszej akcji Adam Piotrowski urodzony jeszcze w Borysławiu, mimo 80 wiosen wraca na ojczystą ziemię rodzinną by kierować młodzież w odpowiednią stronę.
Są w akcji i tacy którzy w niej się wychowywali od wczesnych lat szkolnych i są w niej po dziś dzień. Na zdjęciu Artur Sułkowski pełniący rolę lidera wolontariuszy w akcji od dziesięciu lat. Kierownik naszej grupy na wschodnim Podolu.
W akcji są zrzeszeni harcerze oraz drużyny strzeleckie, wszyscy ci którym Kresy są bliskie.
Uczniowie uczęszczający do szkół podstawowych są w najlepszym już wieku by poznawać Kresowe dzieje.
Prowadzeni przez najstarszego wolontariusza oraz motocyklistów Rajdu Katyńskiego wyruszyliśmy z Wrocławia na wschód. Zbiórka przed granicą w Radymnie, wspólne jej przekroczenie w Medyce i drogi 65 busów się rozchodzą. My jedziemy do Jampola na granicę ukraińsko-mołdawską.
W tym roku skład naszej grupy znacznie się poszerzył po raz pierwszy pojechaliśmy na dwa busy, w jednym Wrocławianie i wolontariusze z Warszawy, a w drugim po raz pierwszy grupa z Górnego Śląska związana z Bytomskim Towarzystwem Miłośników Kultury Kresowej, wśród której był górnik zwany przez nas jako Mariusz Wolontariusz czyli Hanys, który pokochał Kresy nie mając na nich żadnych korzeni. Mariusz jest członkiem fundacji „Pomaganie Łączy ludzi”, idąc z tym hasłem połączyliśmy się przy kresowej pracy. Wyruszyliśmy 8 lipca godzinie 20:00, a o godzinie 15 dnia następnego byliśmy już w Jampolu. Zostaliśmy zakwaterowani przez Mera Anatolija Jurczenke w hostelu Dniestr, czym możemy się pochwalić, że mało która grupa ma tak dobre lokalne władze na miejscu. Nocleg w hostelu co roku jest nam użyczany nieodpłatnie. Po przyjeździe odwiedziliśmy naszego naszego Mera i Panią Marię, która jest jego zastępczynią.
Dodatkowo Mer służy nam pomocą również przy pracy o czym później. Warto wiedzieć, że nie tak dawno Jampol podpisał umowę partnerską z Sycowem. Tego samego dnia po przybyciu udaliśmy się by zobaczyć stan cmentarza, wieczorem przeprowadziliśmy przegląd starego i nowego sprzętu. Dobre narzędzia to podstawa w tym roku zrzuciliśmy się dodatkowo na nowy sprzęt w wyniku czego dysponowaliśmy 6 kosami spalinowymi i jedną piłą spalinową. Cmentarz wyglądał w dniu naszego przyjazdu jak las, więc o 7 rano pobudka i do pracy. Pracę rozpoczęliśmy od wycinania sobie ścieżki by stworzyć korytarz wokół cmentarza, co roczne prace dają efekt. W pierwszy dzień pracowaliśmy od 8;00 do 20;00 dzięki czemu wzmocnieni nowym sprzętem już pierwszego dnia osiągnęliśmy to co w zeszłym roku. Obiad o 14;00 pod cmentarzem i tak dzień w dzień, szkoda tracić czas na pakowanie i rozpakowywanie sprzętu z busów.
Po wycięciu sobie ścieżek w kolejnych dniach przeszliśmy do wycinki nowych partii cmentarza, zadania były podzielone jedni szli z podkaszarkami, część wycinała drzewa. Dziewczyny oraz inni wynosili gałęzie i wycięte chwasty. Najbardziej problematyczne były plączą oraz doły. Niestety ale do wielu krypt doszło do włamań w wyniku czego czyhają na nas nawet 4 metrowe doły!. Dziury zabezpieczyliśmy taśmą ochronną, po naszym wyjeździe Mer zapowiedział zasklepienie dołów betonowymi płytami. Z racji unikalności pomników z łączącego się skraju Podola i Bracławszczyzny, w przyszłości chcemy by cmentarz pełnił role muzeum sztuki cmentarnej.
Za cmentarzem Dniestr i mołdawskie Cosauti za Cocauti Soroki. By przekroczyć granicę należy przepłynąć ją promem, przez ten bród w XVII wieku przeprawiały się wojska Koronne Rzeczypospolitej.
Na jampolskim cmentarzu jest pełno pięknych jaszczurek, które albo się oswoiły albo wiedzą że my swoi, nie uciekają przed nami. W tym roku zauważyliśmy dużo żmij, które wygrzewają się na marmurowych pomnikach. Żmije nie są zagrożeniem tupot naszych butów i maszyn sprawia, że w mig uciekają.
Artur drzewa ścina… Kierownik grupy tak polubił pracę drwala, że drzew cięcie to było jego główne zajęcie.
….. Bartek je wynosi. Bartłomiej spod Warszawy od 5 lat z małymi przerwami jest naszym głównym szoferem. Do akcji trafił przypadkowo z facebook’a, gdy Artur potrzebował kierowcę by zawieźć zimą dary na Wileńszczyznę i tak już Bartok pozostał w akcji.
Za niektórymi mogiłami są głębokie doły po hienach cmentarnych. Każdy dół dokładnie zabezpieczamy.
Na nowo-odkrytych mogił malujemy epitafia i inskrypcje, niestety czas zrobił swoje niektórych nie możemy już odzyskać.
Mariusz Hesok – emerytowany górnik z Knurowa. Fedrowanie dżungli na powierzchni wychodzi mu równie dobrze jak fedrowanie węgla pod ziemią.
Jak zarósł cmentarz przez dziesiątki lat najlepiej oddaje wielkość drzew które wycinamy.
Konstancja jest wolontariuszką przy nadziei, przyleciała samolotem z Warszawy do Kijowa by następnie dostać się do Jampola. Postanowiła raz z nadchodzącym Augustem malować pomniki.
W Jampolu żyje 88-letnia Pani Bronisława Radziejewska, zwana ostatnią strażniczką Podola. Spotkania z naszą Rodaczką zawsze są pełne wzruszeń ale też i radości. Pani Bronia cieszy się, że nadszedł czas gdy sprzed dwóch laty odbudowano katolicki kościół, rozwija się katolicka parafia i jest młodzież, której Jampol nie jest obojętny. Niebawem ukaże się film ze spotkania z Panią Bronią. Spotkaliśmy się w niedzielę z racji tego, że niedziela to dzień wolny, nie marnując czasu wyruszyliśmy na mołdawską stronę do Sorok.
Sorocki zamek został zajęty przez wojsko polskie w 1692 roku przez kasztelana chełmskiego Stanisława Druszkiewicza. Polacy umocnili twierdze, w 1699 roku przez sześć tygodni bronili się w niej zwycięsko przed Turkami. Na mocy układu karłowickiego Rzeczpospolita utraciła twierdzę. Z Sorok wywodzą się tacy znamienici Polacy jak Jan Bagieński, Hieronim Przepiliński czy Stefan Walter. Do dziś w Sorokach żyją potomkowie Polaków. Soroki są też mołdawską stolicą cyganów.
W Sorokach jest wiele śladów polskości w samym zamku są wystawy ukazujące manekiny polskiej szlachty czy pomnik polskich żołnierzy obok zamku. Z kolei na Ukrainie w Kamieńcu Podolskim dla porównania nie znajdziemy ani wzmianki o polskiej historii twierdzy.
Jako ciekawostkę warto dodać jak wygląda herb miasta, przedstawia on zamek oraz głowę kozaka nabitą na włócznię.
W poniedziałek znów wróciliśmy do pracy, tym razem zajechaliśmy do Mohylewa Podolskiego. Sporządziliśmy tam dokumentację polskiego cmentarza, który jest ogromny. Dodatkowo obok jest cmentarz żydowski i ukraiński. W samym Mohylowie jest budowany przez ks. Pawła katolicki kościół, na razie wierni modlą się w kapliczce na plebanii. Parafia liczy ok. 300 osób i należy do jednej z najszybciej rozwijających się katolickich parafii na Ukrainie. Z wizyty w Mohylewie również będzie osobne nagranie.
W kolejnych dniach prowadziliśmy dalsze prace w Jampolu. Z piątku na sobotę wyruszyliśmy w nocy do Odessy, miasta szczególnego, gdyż do Odessy spływały Dniestrem statki z pszenicą, gdzie przez morze czarne płynęły aż do Turcji w okresie gdy Rzeczpospolita była zwana spichlerzem Europy. Z Odessy na swych czajkach wypływali kozacy po łupy aż na przedmieścia Konstantynopola. To w Odessie czas spędzał Adam Mickiewicz, miały tu miejsce jego wielkie romanse oraz tu powstała część jego sonetów krymskich pt. Stepy Akermańskie. dalej na południu od Odessy jest słynna twierdza osmańska – Akerman. Blisko jest również miejscowość Szabo gdzie wytwarzane są znamienite wina i koniaki o tej samej nazwie. W Odessie do dziś dzień żyje wielu naszych Rodaków skupionych w polskim towarzystwie.
Powracając do Jampola, niestety wracaliśmy by się z nim pożegnać. Sporządziliśmy dokumentacje, zapaliliśmy znicze dokonując niesamowitego odkrycia. Odnaleźliśmy górną część marmurowego mauzoleum Konstantego Sarneckiego, było ono zakończone popiersiem Matki Boskiej z białego marmuru. Nazajutrz odjechaliśmy do Mościsk, to nie był jeszcze koniec naszego wyjazdu.
Wiosną tego roku w Mościskach odbyła się ważna uroczystość, Artur został ojcem chrzestnym 10 potomka rodziny Barnuś – Bogdana, który urodził się 5 grudnia dzień przed naszym przyjazdem z paczkami świątecznymi. Złoty Bodzik jak go nazywają rodzice ma pół roku i waży 13,5 kilograma.
Po wizycie w Mościskach wróciliśmy do kraju. We wrześniu wrócimy ponownie do Jampola, gdzie odbędzie się odpust a już w sierpniu wyruszamy do Kazachstanu. Tak wyglądała 10 edycja akcji Mogiłę pradziada ocal od zapomnienia dla naszej grupy. Jednak to nie koniec relacji systematycznie na naszym kanale youtube będą ukazywać się filmy z wyjazdu. Poniżej można przeczytać artykuły dotyczące historii Jampola i poprzednich naszych akcji w mieście, które jest Dniestrem pisane.
Zdjęcia: Klaudia Bednarska
Tekst: Artur Sułkowski – kierownik grupy jampolskiej
http://www.studiowschod.pl/miejscowosci/jampol/
http://www.studiowschod.pl/wplac-darowizne/